pl. “Welcome in Canada!” Tak powitał mnie Celnik na granicy kanadyjskiej. Dopiero teraz uświadamiam sobie ile już kilometrów przejechałam, że półmetek za mną, że powoli wracam z Bonnevillem do „domu”… do Nowego Jorku. Nim jednak ponownie ujrzę Statuę Wolności… czeka mnie jeszcze sporo ciekawych tras do przejechania, jeśli tylko pogoda na to pozwoli, bo ostatnio jak sprawdzałam prognozę to okazało się, że w Montanie spadł śnieg…
a nart nie zamierzam Bonniemu zakładać!
Ale muszę się z Wami podzielić czymś innym… na każdym kroku spotykam się z niesamowitą gościnnością! Na przykład w Vancouver zostałam powitana makowcem oraz barszczykiem… tak, tak!! Katarina, która mnie przyjęła pod swój dach chciała mnie przywitać w wyjątkowy sposób, abym, choć przez chwilę poczuła się jak w domu.
I przyznam szczerze, że jej się to udało. I tak spędziłyśmy ostatnie dwa dni na rozmawianiu po angielsku, słowacku i polsku. Tworząc tutaj na dalekiej obczyźnie kawałek naszej słowiańskiej ziemi.
eng. “Welcome in Canada!” That’s what I heard from Publican at the Canadian border. Now I realize how many kilometers I already rode,… that slowly I’m coming back “home” with Bonneville… to New York. But before I’ll again see the Statue of Liberty… I’ll ride via lots of interesting routes if only the weather allows me. Last time when I checked the weather it turned out that it’s snowing in Montana… and I’m not going to fix ski on Bonneville…
But I have to share with you with something else… on every mile I deal with amazing hospitality! And so it is in Vancouver! I was greeted with “Makowiec” (polish cake) and “Barszcz” (a traditional polish soup)… yes, yes!! Katarina, who took me under her roof wanted to greet me in a exceptionally way that I would fell like at home for a moment. I must admit that she succeeded.
And so we spent the last two days speaking in English, Slovak and Polish and creating here in the far, far away land a piece of our Slavic land.
Wyprawę napędza Triumph i InterMotors.
Wyprawę napędza Masterlease.